środa, 5 grudnia 2012

Śpiewając w deszczu


"Deszczowa piosenka" to mój ulubiony film. Ulubiony, ukochany, cudowny, wspaniały za każdym razem. Pierwszy raz widziałam go stosunkowo niedawno. Poznałam go dzięki mojej kuzynce. Myślę, że od tego filmu zaczęła się moja fascynacja starymi musicalami i starymi filmami w ogóle. Jeśli komuś nie spodoba się "Deszczowa piosenka" to chyba nie ma co liczyć, że jakiś musical go zachwyci. Oczywiście chodzi to przede wszystkim o musicale lat 40. i 50. pełne radosnych piosenek i stepowania. Tego w "Deszczowej piosence" nie brakuje.



Film opowiada historię gwiazdy kina niemego Dona Lockwooda (Gene Kelly). Don i jego ekranowa partnerka Lina Lamont stanowią najgorętszą parę kina i są niezawodną receptą na sukces każdego filmu. Sytuacja ta zmienia się niespodziewanie wraz z wprowadzeniem dźwięku, gdy okazuje się, że panna Lamont nie do końca odnajduje się w nowej roli.




Film zachwyca musicalowymi aranżacjami. Chyba nie ma osoby, która chociaż raz pod nosem nie nuciłaby przeboju "Singin' in the rain". Zdaję sobie sprawę, że większość osób kojarzy go przede wszystkim z reklam. Ostatnio kolejna piosenka z filmu ("Good morning") pojawiła się w telewizji w spocie o...parówkach! Dość już może o reklamach, bo wierzcie mi, piosenki w "Deszczowej piosence" brzmią  o niebo lepiej :). Uwielbiam Gene'a Kelly'ego, który pokazuje, że stepowanie to nie tylko kilka nudnych kroków. Jego głos, mimika i zawadiacki uśmiech doskonale pasują do filmowego amanta, w którego się wciela. Film jest zabawny, uroczy i idealny na mroźne popołudnie.




Deszczowa piosenka (Singing' in the Rain) 1952
reż. Stanley Donen, Gene Kelly
scen. Betthy Comden, Adolph Green
wyst. Gene Kelly, Donald O'Connor, Debbie Reynolds, Jean Hagen


fot. listal.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz