poniedziałek, 15 lipca 2013

Sorry, we're closed!



Zawsze chciałam spróbować swoich sił w pisaniu filmowego bloga i udało mi się. Prowadzenie tej strony przez prawie osiem miesięcy uważam za spory sukces :) Okazało się jednak, że tak do końca nie jest to zajęcie dla mnie. Czasem mam problem z uzewnętrznieniem swoich myśli, co czyni ze mnie kiepską blogerkę. Tak czy inaczej dobrze bawiłam się planując kolejne wpisy i kategorie, pisząc krótkie notki i wybierając zdjęcia. Ostatnie miesiące nie sprzyjały jednak pisaniu, a kolejne zapowiadają się podobnie - kiepsko dla bloga, wspaniale dla mnie :). 





W związku z obowiązkami jakie czekają mnie przy festiwalu Nowe Horyzonty oraz dłuższym wyjazdem, postanowiłam zawiesić działalność bloga na czas nieokreślony. Niewykluczone, że na zawsze. Jeśli wrócę do pisania to mam nadzieję, że przerwa wyjdzie mi tylko na dobre. Jeśli nie, ta strona w całości pisana, redagowana przeze mnie będzie miłą pamiątką po tym okresie "kreatywnego spędzania wolnego czasu". Jak pisałam na samym początku: chęć zrobienia czegoś jest wystarczającym powodem by się za coś zabrać. Nie chodzi o to, że zabrakło mi chęci, ale przelałam je na inne działania. Cały czas szukam, próbuję, sprawdzam się w nowych rzeczach. Blog był jedną z nich i nie chce zostawiać go niedokończonego. Od teraz ma początek i koniec. A może kiedyś przyjdzie czas na kolejną część?




Cieszę się, że w ciągu tych paru miesięcy blog miał trochę wyświetleń i komentarzy. Być może komuś spodobał się jakiś post lub zainteresował film. Żałuję, że nie poświęciłam więcej uwagi filmom z klasycznego okresu rozwoju kina. Cały czas sama dokształcam się w tej kwestii i odkrywam nowe stare filmy. Namawiam po sięgnięcie do starych produkcji. Czasem znamy tylko tytuł lub fragmenty, a nasze wyobrażenie o filmie jest mylne. Oglądajmy i odkrywajmy. Kino to nie tylko głośne tytuły wyświetlane w polskich kinach. To filmy stare lub nowe, kompletnie nieznane, odkrywane po raz pierwszy lub kolejny. Od pewnego czasu sama staram się sięgać po więcej i każdemu gorąco polecam!





P.S. Przy okazji tworzenia bloga odkryłam stronę doctormacro.com pełną wspaniałych zdjęć aktorów i fotosów filmowych głównie z okresu Złotej Ery Hollywood. Kilka z nich wklejam na pożegnanie.







fot.digitaltrends.com, doctormacro.com







THE END



piątek, 14 czerwca 2013

Trochę zapomniany blog...

"The joy of life" Henri Matisse


Zaniedbałam blogowe obowiązki, prawda? Po festiwalu musiałam wrócić do rzeczywistości, co zajęło mi trochę czasu. :) Potem zaczął się czerwiec, czyli czas nauki i zaliczeń, ale też załatwiania przedwakacyjnych spraw. Czasu na kino jest więc troszkę mniej, na pisanie prawie w ogóle i to pewnie nie zmieni się w ciągu najbliższych dni. Mam nadzieję, że gdy mnie ten szalony tydzień będzie lepiej. Tymczasem podzielę się  moją "filmową" historyjką.

Jakiś czas temu, podczas rozmowy kwalifikacyjnej na kolejny wolontariat zostałam zapytana jaki tytuł wybrałabym dla filmu o moim życiu, kto zagrałby główne role i jak film zaczynałby się lub kończył. Nie wiele myśląc odpowiedziałam, że bardzo lubię stare kino i miło było by jeśli w główne role wcieliłyby się gwiazdy starego Hollywood: Ava Gardner i Clark Gable. W moim filmie nie mogłoby zabraknąć sceny z zachodem słońca na plaży, a tytuł mógłby brzmieć: "The Joy of Life" . 

Może to nie jest najoryginalniejszy pomysł świata, ale taka była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Nie wiem dlaczego akurat para hollywoodzkich kochanków i zachód słońca, bo "mój film" z pewnością nie byłby komedią romantyczną :). Poszperałam w internecie i okazało się, że "The joy of life" już istnieje. Jako krótki film dokumentalny i jako obraz Henri'ego Matisse. Poniżej wrzucam parę zdjęć z mojej "Radości życia" :)


Clark Gable i Ava Gardner











Enjoy your life!






fot. wikipaintings.org, doctormacro.com, clairesdailyinspiration.blogspot.com, funpop.com, bellbookandcandles.tumblr.com, fizykon.org



sobota, 18 maja 2013

PLANETE + DOC FILM FESTIVAL



Udział w odbywającym się po raz drugi we Wrocławiu Planete + Doc Film Festival sprawia, że nie mam czasu na śledzenie bieżącego repertuaru kinowego. Nie żałuję, bo spędzam czas na oglądaniu i nadrabianiu dokumentalnych zaległości.


Festiwal odbywa się po raz 10. w Warszawie i po raz 2. we Wrocławiu. W ciągu tych lat stał się jedną z najważniejszych imprez filmowych poświęconych filmom dokumentalnym. W 2009 roku zdobył nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej jako "najważniejsze międzynarodowe wydarzenie filmowe roku".


Gościem specjalnym tegorocznej edycji festiwalu jest Peter Mettler, którego wystawę Teledivintry można zobaczyć w klubie festiwalowym Niskie Łąki. Muzyczną gwiazdą był zespół Efterklang, który swój koncert dał w piątek. Nie znałam ich wcześniej, ale po udanym występie postanowiłam przyjrzeć się ich twórczości.





Wracam do moich festiwalowych obowiązków i przyjemności. Miłego filmowego weekendu!





fot. planeteplus.pl, resident-music.com

piątek, 10 maja 2013

Przelotni kochankowie



"I'm So Excited" - pod tym tytułem najnowszy film Pedro Almodóvara zobaczą widzowie anglojęzycznej cześci świata. Do naszym kin jako "Przelotni kochankowie" obraz wchodzi dzisiaj. Are you excited?




Przelotni kochankowie to pasażerowie lotu do Meksyku. Nie jest im jednak dane dotrzeć do celu, bo na skutek niedopatrzenia (zdradzę, że ze strony Antonio Banderasa i Penelope Cruz) i problemów technicznych  samolot musi lądować awaryjnie. W całej Hiszpanii nie ma jednak lotniska, na którym możnaby przeprowadzić niebezpieczny manewr. Wizja rychłej katastrofy i starania trzech zwariowanych stewardów, którzy próbują ostudzić (podgrzać?) atmosferę prowadzą do serii  komicznych wydarzeń.





Almodóvara się kocha albo nienawidzi. Podobnie będzie w przypadku jego najnowszego filmu. Ci, którzy znają twórczość reżysera wiedzą czego się po nim spodziewać. Przygotujmy się więc na serię lekko pikantnych, wulgarnych żartów i dużo gejowskiej załogi. Później będzie tylko lepiej - wesoło i kolorowo. Dla mnie dużym plusem jest to, że akcja filmu praktycznie cały czas toczy się w jednym miejscu - na pokładzie samolotu. Wyraziści bohaterowie skupieni na małej powierzchni to zabawa gwarantowana. Almodóvar do współpracy po raz kolejny zaprosił m.in. Javiera Cámarę, Cecilię Roth czy Lolę Dueñas i przygotował dla nich wspaniałe role. Reżyser przewidział w swoim filmie całą plejadę ciekawych postaci i pozwolił wykazać się swoim aktorom, a ci odwdzięczyli się naprawdę dobrymi występami.




Dla ukojenia nerwów trzech stewardów przygotowuje koktajl "Agua de Valencia" z wszystkich dostępnych napojów alkoholowych. "Przelotni kochankowie" mają w sobie coś z owego drinka. Są mieszanką absurdalnego humoru, postaci i dialogów. Mogą smakować albo nie. Ja proszę o więcej!





Przelotni kochankowie (Los amantes pasajeros) 2012
reż. Pedro Almodóvar
scen. Pedro Almodóvar
wyst. Javier Cámara, Lola Dueñas, Cecilia Roth, Blanca Suárez, Antonio Banderas, Penelope Cruz



fot. listal.com, hoycinema.com





A oto zdjęcia aktorów filmu dla hiszpańskiej edycji magazynu Glamour:



Javier Cámara




Blanca Suárez, Hugo Silva




Miguel Ángel Silvestre




Raúl Arévalo



fot.glamour.es

niedziela, 5 maja 2013

Reality



Luciano to mieszkaniec Neapolu. Pracuje jako sprzedawca ryb, dorabia małymi oszustwami. Jest kochającym mężem i ojcem. Chęć zaimponowania rodzinie sprawia, że bierze udział w castingu do włoskiej edycji "Big Brothera". Program ma przynieść mu sławę i pieniądze. Wybujała wyobraźnia i pewność siebie nie pozwalają Luciano przyjąć do wiadomości innej ewentualności niż dostanie się do reality show.




Film jest  kolorowy, przyciągający wzrok, trochę kiczowaty niczym telewizyjne show. Przedstawia rodzinę Włochów, która lubuje się w krzykliwych kolorach, przebierankach i dobrej zabawie. "Reality" pokazuje wręcz stereotypowo południe Włoch - rozkrzyczane kobiety, rozkapryszone dzieci, mężczyn w obcisłych koszulkach, gwar, radość i dobrą zabawę. Film jest więc nie tylko satyrą na świat programów telewizyjnych, ale przede wszystkim wyśmiewa ludzi nimi zafascynowanych.




Mimo pogodnego charakteru filmu i prześmiewczych zapędów, główny bohater jest postacią troszkę tragiczną. Chęć osiągnięcia sukcesu, nadzieja podsycana przez przypadkowe spotkania zmienia Luciano  i przemienia jego zalety w wady. Z pewnego siebie, przedsiębiorczego faceta staje się  zapatrzonym w siebie kombinatorem. Przygoda z telewizją nie wychodzi mu na dobre. Czasem tak się zdarza. Przygoda z "Reality"  może być jednak dla widza pozytywnym przeżyciem.








Reality 2012
reż. Matteo Garrone
scen. Matteo Garrone, Massimo Gaudioso, Ugo Chiti, Maurizio Braucci
wyst. Aniello Arena, Loredana Simioli, Nando Paone



fot.listal.com

środa, 1 maja 2013

Imagine



"Imagine" to historia Iana, który przybywa do Lizbony, by pomagać dzieciom w ośrodku dla niewidomych. Mężczyzna stara się pokazać uczniom swój sposób radzenia sobie z niepełnosprawnością. Jego najważniejszym celem jest jednak przekonanie podopiecznych, że świat można oglądać za pomocą słuchu, a osoby niewidome nie muszą być skazane na życie z laską do pomocy przy boku.  




"Imagine" to film dający do myślenia. Często powtarzany zwrot mówi bowiem, że ludzie, którzy widzą nie mają problemów ze wzrokiem patrzą, ale nie widzą. Dlatego film stara się zwrócić uwagę przede wszystkim na otaczające nas dźwięki. Słyszymy to, co słyszą bohaterowie: krople wody, stukanie obcasów, skrzypienie drzwi. To wyostrzenie dźwięków powoduje, że film staje się autentyczny. Możemy na chwilę zamknąć oczy, bo reżyser przekonuje nas, że obraz nie jest konieczny do odbierania świata. W "Imagine" ciekawe są również zdjęcia - utrzymane w jednaj tonacji, dominują ciepłe, słoneczne barwy. Jest to bardzo przemyślany zabieg, nie ma tu bowiem nadmiaru barw, rozpraszających kolorów. Nie ma, bo nie potrzeba.




"Imagine" to piękna historia, która sprawia, że po wyjściu z kina choć przez chwilę chcemy w pełni odbierać świat: patrzeć, widzieć i słyszeć.




Imagine 2012
reż. Andrzej Jakimowski
scen. Andrzej Jakimowski
wyst.Aleksandra Maria Lara, Edward Hogg, Francis Frappat, Melchior Derouet



fot.kinoteka.pl, kino.dlastudenta.pl,wprost.pl

czwartek, 18 kwietnia 2013

Brat załamany, siostra w depresji cz. 2



Po kobietach przyszła kolej na mężczyzn. Braterskie stosunki między bohaterami filmowymi często nie oznaczają tych wynikających z więzów krwi. Kino pokazuje jak ważny w życiu mężczyzny jest przyjaciel, a triumfy święcą komedie kumpelskie ukazujące życie pełne przygód i zabawy. Jednak prawdziwym braciom wiedzie się nieco gorzej. Co ciekawe, podczas gdy siostrzane problemy powodowane są ciągłym porównywaniem, kontrastem między siostrami, braterskie niesnaski wynikają z często z rywalizacji o względy ojca. Przykładowo w filmie „Stary, kocham cię”, który nota bene jest komedią kumpelską, ojciec głównego bohatera zapytany o najlepszego przyjaciela mówi, że jest nim kolega z młodości oraz młodszy syn. Cios dla głównego bohatera- brat jest przyjacielem ojca, on nie. Takie sytuacje często mają miejsce.





Film „Pociąg do Darjeeling” Wesa Andersona opowiada historię trzech braci Whitman, którzy nie rozmawiali ze sobą od pogrzebu ojca. Najstarszy z nich organizuje podróż do Indii, a pozostali chętnie na nią przystają- ma to być odskocznia od ich problemów. Celem wyprawy, oprócz odnowy duchowej i pogłębienia relacji jest także odnalezienie przebywającej w zakonie matki. Francis (Owen Wilson), który ledwo uszedł z życiem z wypadku, Peter (Adrien Brody) niemogący pogodzić się ze śmiercią ojca oraz świadomością, że niedługo sam nim zostanie oraz Jack (Jason Schwartzman), pisarz uciekający przed toksycznym związkiem  - to bracia, których pozornie niewiele łączy. Z kim jednak dzielić problemy jak nie z rodzeństwem z krwi i kości, ludźmi o tych samych korzeniach i takich samych wpojonych wartościach. Choć może z czasem ulegają one zatarciu, trudno o nich zapomnieć. Rodzinne więzi najbardziej stara się pielęgnować Francis- najstarszy z braci kopiuje nawet matkę w opiece nad braćmi i podejmowaniu za nich decyzji. Oczywiście jak w pozostałych przypadkach rodzeństwu ze swoimi osobistymi problemami na głowie łatwo popaść w konflikt. Wzajemną niechęć potęguje stwierdzenie jednego z braci jakoby to on był faworytem ojca. No tak, nikt nie lubi być pomijany w podziale rodzicielskich uczuć. Emocje jednak opadają, a stwierdzenie okazuje się nieprawdziwe. Dalsza część filmu pokazuje jak  podróż wpływa na bohaterów. To co miało być pseudo-odnowieniem naprawdę okazuje się zbawcze. Bracia Whitman zbliżają się do siebie, a i na problemy znajduje się sposób.Rodzeństwo uczy się akceptować pewne rzeczy. Problemy dzielone i nieszczęścia znoszone wspólnie stają się mniej uciążliwe.






„Bracia” Jima Sheridana to film opowiadający o amerykańskim żołnierzu, który wraca z wojny w Afganistanie do rodziny, która wcześniej uznała go za zmarłego. Powrót ten nie należy do najłatwiejszych. Z powodu przeżytej traumy Sam (Tobey Maguire) nie potrafi odbudować swoich relacji z rodziną. Jego młodszy brat Tommy (Jake Gyllenhaal), który wyszedł z więzienia również nie potrafił wpasować się w rodzinne życie. Tu także da się zauważyć kontrast między rodzeństwem. Przykładny mąż i ojciec kontra awanturniczy kawaler, żołnierz przeciw skazanemu za rozbój - młodszy brat jest na straconej pozycji. Rywalizacja zostaje wykreowana przez ojca, który nie kryje, że młodszego syna uważa za nieudacznika. Poważny konflikt miedzy braćmi jest jednak spowodowany przez zazdrość. Zachowanie Sama, który nie wierzy zapewnieniom żony i brata, że nic ich nie łączu może doprowadzić do tragedii. Od dramatycznych wydarzeń dzielą bohaterów słowa: „jesteś moim bratem”. Wypowiadane przez Sama początkowo brzmią jak wyrzut, potem prawie jak zaklęcie znaczą tyle co: „jesteś moim bratem, nie pozwól mi cię skrzywdzić, bo wiem, że ty nie mógłbyś skrzywdzić mnie”. W przypadku „Braci” mamy do czynienia ze specjalną braterską więzią, na którą autorzy chcieli zwrócić uwagę. Sugeruje to sam tytuł filmu. Tommy mógłby być przecież przyjacielem rodziny, a fabuła nie musiałaby być zmieniona. Film wskazuje jednak jak ważną rolę odgrywają relacje między rodzeństwem w kryzysowej sytuacji. Oczywiście „zaklęcie” nie działa w każdym przypadku. Nie ma powodu, by brać je za pewnik. Więzi rodzinne nie są gwarancją bezgranicznego zaufania i szczerości, jednak w omawianych filmach widzimy, że bohaterom łatwiej radzić sobie z problemami, gdy mają przy sobie rodzeństwo.




Nie ma żadnych reguł na ukazanie stosunków rodzinnych w filmie. To samo tyczy się zmartwień i dylematów. Nie każde rodzeństwo ma kłopoty i nie każdy bohater w kłopotach ma rodzeństwo. Gdy jednak jest taka możliwość, a problemy się pojawią warto zwrócić się po pomoc do brata lub siostry. Zgodnie z przykładami pewnie wyniknie z tego najpierw rodzinna kłótnia, ale gdy emocje opadną kto jak nie rodzeństwo zrozumie bohatera filmowego.




fot.listal.com