piątek, 25 stycznia 2013

Wes Anderson



Dziś przedstawiam sylwetkę współczesnego reżysera, w którym zakochałam się bezgranicznie. Konsekwentnie kreuje własny filmowy świat, jego scenariusze dopracowane są w najmniejszym szczególe, scenografia utrzymana w stylu retro, bohaterowie to dziwacy z absurdalnym poczuciem humoru. Panie i Panowie, Wes Anderson!




Wes Anderson urodził się 1 maja 1969 roku w Huston. Studiował na Uniwersytecie w Teksasie, gdzie poznał Owena Wilsona. Ich wspólnym dziełem był film krótkometrażowy "Bottle Rocket" z Owenem i Lukiem Wilsonami w rolach głównych. Film został ciepło przyjęty na festiwalu Sundance i wkrótce potem Anderson nakręcił jego pełnometrażową wersję znaną w Polsce jako "Trzech facetów z Teksasu". Film nie był sukcesem kasowym, ale zapewnił reżyserowi rozgłos i pozwolił na szybki rozwój kariery. Od tego czasu reżyser kręci film raz na dwa, trzy lata. Jest autorem "Rushmore", "Genialnego klanu", "Podwodnego życia ze Stevem Zissou", "Pociągu do Darjeeling", "Fantastycznego Pana Lisa" i "Kochanków z Księżyca".




Wyjątkowość Wesa Andersona polega na tym, że pozostaje wierny własnemu stylowi, który dojrzewa z każdym jego filmem. Wiemy czego spodziewać się po Andersonie, a jednak zawsze nas zaskoczy. Jego filmy można zakwalifikować gdzieś pomiędzy gorzką komedią, a dramatem. Niby smutno, a śmiesznie, niby zabawnie, ale z nutą goryczy. Bohaterowie jego filmów to ekscentrycy, ludzie dziwnych zawodów i zwyczajów, ale nie można odmówić im autentyczności. Uwielbiam też styl grania aktorów u Andersona (z reżyserem często współpracują Bill Murray, Owen Wilson, Anjelica Huston czy Jason Schwartzman). Żadnych wybuchów złości, namiętności, miłosnych uniesień, niekontrolowanego śmiechu czy głupich żartów. Poważna mina i poważne rozmowy. Nie oznacza to, że u Andersona nie ma emocji. Jest ich sporo, czasem ukryte i tłumione, ale zawsze prawdziwe. Bohaterowie kochają, nienawidzą, cierpią i wybaczają, ale nigdy na pokaz. W filmach Wesa Andersona ważne są też kostiumy i scenografia  dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Pokoje, kuchnie, łazienki, namioty, podwodne statki i pociągi, koszule, marynarki, okulary i walizki - wszytko fantazyjne, trochę staromodne, trochę jak sam Anderson.







Filmy Wesa Andersona, które polecam:

  • "Genialny klan" (2001)


Mój ulubiony film i kwintesencja stylu reżysera. Historia rodziny geniuszy. Kilkanaście lat po opuszczeniu rodziny Royal Tenenbaum wraca do domu, aby pogodzić się z żoną i dziećmi oraz rozliczyć z przeszłością.


  • "Pociąg do Darjeeling" (2007) 

Trzej bracia po śmierci ojca wybierają się w podróż, by odbudować rodzinne więzi i spotkać się z matką, która rozpoczęła nowe życie w indyjskim klasztorze. Opowieść pełna kolorów i krajobrazów Indii. Historię uzupełnia krótkometrażówka "Hotel Chevalier".


  • "Fantastyczny Pan Lis" (2009)

Animacja od Andersona! Wszystkie charakterystyczne cechy twórczości reżysera zebrane w opowieści o lisie, który zanim zdecyduje się porzucić życie złodzieja kur planuje wykonać ostatni skok. Wspaniały dubbing z Georgem Clooney'em i Meryl Streep w rolach głównych.







fot. listal.com

niedziela, 20 stycznia 2013

Django



"Django" pretenduje do mojego ulubionego filmu roku i naprawdę nie szkodzi, że jest to pierwszy film, który widziałam w kinie w 2013. Mój kinowy sezon zaczął się rewelacyjnie i aż nie mogę się doczekać co będzie dalej! 




"Django" to historia niewolnika, który zostaje wykupiony i staje się wolnym człowiekiem dzięki dentyście - doktorowi Schultzowi, który bynajmniej nie zajmuje się leczeniem zębów. Schultz zmienił profesję i jako łowca nagród przemierza Południe w poszukiwaniu złoczyńców. Django ma pomóc w wytropieniu swoich dawnych "pracodawców". Współpraca zamienia się w przyjaźń i wkrótce Django i dr. Schultz wyruszają odnaleźć żonę tego pierwszego, która służy na plantacji Calvina Candy.




Wierzcie mi, film jest o wiele ciekawszy niż mogłoby się wydawać po przeczytaniu opisu. Owszem, konwencja jest jak najbardziej westernowa. Jest Dobry, Zły i Brzydki, i czasem nie wiadomo jaki kto jest (Brzydki to już kwestia gustu :). Nie obeszło się też bez typowych saloonów, nauki strzelania i przemierzania prerii. "Django" to pastisz, ale przede wszystkim hołd złożony gatunkowi. Dbałość o szczegóły, kostiumy i klimat Południa Ameryki przed Wojną Secesyjną jest imponująca. Tarantino po raz kolejny rozlicza się z historią w swoim stylu. Nie ma tu utartych schematów, do których przywykliśmy. Jest za to humor, dobre dialogi, przepiękne zdjęcia i wspaniała muzyka. Same ochy i achy, ale wierzcie - naprawdę tak jest! Służące nakrywające do stołu, krew tryskająca na pole bawełny, napisy wprowadzające do filmu jak w "Przeminęło z wiatrem" - szczegóły mnie zachwycały.




"Django" to przede wszystkim aktorstwo na najwyższym poziomie. Film powinien dostać nagrodę za najlepszą obsadę filmową. Waltz i DiCaprio wręcz pojedynkują się na rolę i obaj wychodzą z tej konfrontacji zwycięsko. Tarantino już po raz drugi zaufał Christophowi Waltzowi i z pewnością nie żałuje. Aktor jest ozdobą jego filmów. Za "Bękarty wojny" zgarnął wszystkie najważniejsze nagrody,a Złoty Glob za "Django" już zdobi jego kolekcję. Jeśli mowa o aktorach to warto zwrócić uwagę na scenę, w której tytułowy bohater przedstawia się i literuje swoje imię. Zwraca się wtedy do postaci granej przez Franco Nero, który w 1966 wcielał się w postać Django w klasycznym spagetti westernie. Małe mrugnięcie okiem do widza. Po parę dodatkowych ciekawostek z planu odsyłam do wywiadu Jamie Foxx'a w programie Ellen DeGeneres.










Quentin Tarantino mówi, że swoim najnowszym filmem starał się wytoczyć nowy szlak wśród opowieści o niewolnictwie w Ameryce. Trzeba przyznać, że jego podejście jest nowatorskie. Reżyser przyznał też, że nie miał zamiaru robić filmu o zemście, ani tym bardziej komedii o niewolnikach. Mamy więc dramat utrzymany w konwencji spagetti westernu z elementami komediowymi. Nie? Niech każdy osądzi sam, ale ja tą wybuchową mieszankę mogę polecić z czystym sumieniem.





Django (Django Unchained) 2012
reż. Quentin Tarantino
scen. Quentin Tarantino
wyst. Jamie Foxx, Christoph Waltz, Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, Kerry Washington





fot. listal.com

czwartek, 17 stycznia 2013

Po Złotych Globach

Nie będę się rozpisywać, bo ceremonia przyznania nagród Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej miała miejsce prawie tydzień temu i każdy zainteresowany mógł dowiedzieć się kto i za co otrzymał nagrodę, poczytać dyskusje o słuszności wyników, czy choćby przejrzeć rankingi najgorzej/najlepiej ubranych. 

Jeśli chodzi o same nagrody to wielki faworyt - film "Lincoln" otrzymał tylko jedną statuetkę za najlepszą rolę męską dla Daniela Day - Lewisa. W pozostałych kategoriach aktorskich raczej bez niespodzianek: Anne Hathaway, Jennifer Lawrence, Jessica Chastain, Hugh Jackman, Christoph Waltz. Chciałam zwrócić uwagę na werdykt, który przez wielu został uznany za zaskakujący. Otóż nagrodę za reżyserię otrzymał Ben Afleck ("Operacja Argo"). Co istotne, Afleck nie otrzymał nominacji do Oscara w tej kategorii. Film został też nagrodzony jako najlepszy dramat. Nie będę oceniać słuszności tej decyzji, bo nie widziałam żadnego filmu rywalizującego z "Argo" w tej kategorii (nad czym bardzo ubolewam).



Czas sesji nie sprzyja chodzeniu do kina i pisaniu postów. Mam nadzieję, że uda mi się wrzucić jeszcze coś w tym miesiącu, a w lutym będę nadrabiać zaległości. 




fot. tvn24.pl

piątek, 11 stycznia 2013

Nominacje i nagrody


Rozpoczął się sezon na nagrody filmowe. Jak co roku uważnie śledzę losy nominowanych filmów i z niecierpliwością czekam na galę wręczenia Oscarów. Oglądam transmisje od kilku lat i zawsze jest to dla mnie wyjątkowe wydarzenie. 

Jeśli chodzi o Oscary, to z nominowanych filmów widziałam do tej pory trzy tytuły: "Operację Argo", o której piszę TU (7 nominacji, w tym dla najlepszego filmu, scenariusza adaptowanego i aktora drugoplanowego) oraz "Mistrza" (nominacje za kreacje aktorskie), a także "Kochanków z Księżyca" (nominacja za scenariusz oryginalny). Kolejne filmy, które chcę zobaczyć, o czym wspominałam TU to "Nędznicy" (8 nominacji) oraz "Django" (5 nominacji). Oczywiście moim pobożnym życzeniem jest zobaczyć wszystkie najważniejsze nominowane filmy przed 25 lutego - data wręczenia Nagród Akademii Filmowej. Poczekamy, zobaczymy.




Kilka dni temu ogłoszono nominacje do nagród Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych. Nie różnią się one diametralnie od wytypowanych przez Akademię. Co zwróciło moją uwagę to to, że BAFTA w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego wyróżniła "Nietykalnych", dla których zabrakło miejsca w oscarowym zestawieniu. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że francuski hit jest pewniakiem. Ponadto Brytyjczycy postanowili wyróżnić "Skyfall" nie tylko w kategoriach technicznych, ale i aktorskich i nominować go do najlepszego filmu brytyjskiego.

To tyle z mojej strony jeśli chodzi o podsumowanie nominacji. Już w ten weekend poczujemy przedsmak prawdziwych hollywoodzkich emocji, bowiem przyznane zostaną Złote Globy. Trzymajmy kciuki za faworytów!






fot. stopklatka.pl, bbb.co.uk, guardian.co.uk

piątek, 4 stycznia 2013

Na początek...2013

Uwielbiam początek roku w polskich kinach. Na ekrany trafia większość najbardziej oczekiwanych filmów, których światowa premiera miała miejsce w listopadzie lub grudniu. Ponadto jest to okres przyznawania nagród filmowych, co również powoduje wysyp premier. Jeśli chodzi o filmowy rok 2013, to na trzy tytuły czekam z niecierpliwością. Dwa z nich mam nadzieję zobaczyć już w styczniu.



Django (premiera 18.01)  


Kiedyś Quentin Tarantino kojarzył mi się tylko z "Kill Billem", którego nigdy nie widziałam. Zniechęciłam się zobaczoną przez przypadek sceną, w której Uma Thurman zabija setkę mężczyzn, a krew leje się przy tym hektolitrami. Film może kiedyś obejrzę, ale nie obiecuję :). Po seansie "Bękartów wojny" mój stosunek do reżysera się zmienił. Zobaczyłam ciekawie zrobiony film (scenografia, kostiumy i własna interpretacja historii), ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi. Tego samego oczekuję od "Django".


Nędznicy (25.01)


Uwielbiam musicale i filmy kostiumowe. To pierwszy powód, dla którego "Nędznicy" znaleźli się na mojej liście. Po drugie - obsada. Kto widział numer otwierający 81. ceremonię wręczenia Oscarów w wykonaniu Hugh Jackmana, ten wie o czym mówię. Ponadto reżyserem filmu jest Tom Hooper, którego "Jak zostać królem" okropnie lubię. Hooper postanowił, że w jego interpretacji musicalu wszystkie piosenki będą śpiewane na żywo. Czy rzeczywiście tak jest i jaki jest tego efekt mam nadzieję przekonać się już wkrótce.



Przelotni kochankowie (8.03)


Nowy film jednego z moich ulubionych reżyserów. Wspaniała obsada złożona z hiszpańskich aktorów, którzy u Almodóvara pokazują swoje najlepsze oblicze. Po raz pierwszy na ekranie pod wodzą reżysera spotkają się Antonio Banderas i Penelope Cruz. Spodziewam się szalonej komedii w najlepszym stylu. Plus za akcję rozgrywaną w jednym miejscu. 



Początek roku przyniesie też wiele innych ciekawych filmów. Z pewnością nie zobaczę wszystkich od razu. Gorący okres na uczelni związany z końcem semestru ogranicza moje możliwości w chodzeniu do kina. Po (mam nadzieję) zaliczonej sesji postaram się nadrobić zaległości.




fot. listal.com