poniedziałek, 18 lutego 2013

Casablanca



"Casablanca" to film, który wyprzedza "Przeminęło z wiatrem" w rankingach najlepszych melodramatów wszech czasów. W moim odczuciu tych filmów nie powinno się porównywać. Są zupełnie różne. Historia miłości Scarlett O'Hary i Rhetta Butlera jest prawie czterogodzinną opowieścią ukazaną z wielkim rozmachem, która zachwyciła mnie już w podstawówce. "Casablancę" obejrzałam kilka lat późnej, a po seansie skomentowałam ją słowami: "Spotkali się, porozmawiali i tyle". To prawda, film to nie epicka opowieść z wieloma wątkami i bohaterami. Akcja "Casablanki" to zaledwie jeden wieczór, jedna restauracja. Potrzebowałam kolejnych seansów i "obycia" ze starym kinem, by odkryć klasę tego filmu. Było warto.




"Casablanca" to historia Ricka, właściciela nocnego klubu w marokańskim mieście. Jego klienci to mieszane towarzystwo: naziści, uciekinierzy, przemytnicy, złodzieje, urzędnicy francuskiego Vichy. Pewnej nocy w lokalu pojawia Ilsa Lund i Victor Laszlo - czechosłowacki przywódca ruchu oporu i jego. Starają się kupić listy tranzytowe, które pozwoliłby im przedostać się do neutralnej Lizbony, a stamtąd do Ameryki. Owe listy posiada Rick, którego z Ilsą łączyło kiedyś uczucie.




Film jest naprawdę zachwycający. Uwielbiam przede wszystkim Humphreya Bogarta w roli Ricka. Aktor na pierwszy rzut oka nie wygląda jak typowy amant filmowy. Na drugi z resztą też nie, ale jak to się mówi, ma coś w oczach i jest niesamowicie charyzmatyczny. Film uczynił z Humphreya prawdziwą gwiazdę i ugruntował jego pozycję, wypracowaną już wcześniej rolami w filmach noir. Kolejna sprawa to dopracowane, nienaganne dialogi, które decydują o mistrzostwie "Casablanki". Here's looking at you, kid, Play it, Sam, We'll always have Paris - te filmowe kwestie znalazły się na liście 100 najlepszych cytatów według Amerykańskiego Instytutu Filmowego. W rankingach wydanych z okazji stulecia filmu znalazła się też piosenka "As times goes by". Mało brakowało, żeby utwór w ogóle nie znalazł się w filmie. Chciano zastąpić go oryginalną, skomponowaną do filmu piosenką. Dodatkowych zdjęć jednak nie nakręcono i "As time goes by" stało się jedną z najsławniejszych filmowych melodii miłosnych.




Chce usprawiedliwić swoje słowa na temat filmu: "porozmawiali i tyle". Wtedy tak mi się wydawało, bo przez miano  melodramatu wszech czasów spodziewałam się widowiska właśnie w stylu "Przeminęło z wiatrem". "Casablanca" to jednak bardzo "kameralny" film oparty przede wszystkim na dialogach (i to jakich) i wspaniałym aktorstwie. To decyduje o klasie tego filmu.




P.S. We wrocławskiej restauracji "Casablanca" wisi plakat przedstawiający Ricka i Ilsę przy pianinie, a wśród gości siedzących przy stolikach można rozpoznać m.in. Vivien Leigh, Jamesa Dean'a czy Franka Sinatrę. Jeśli ktoś wie, gdzie można nabyć taki obrazek to proszę o wiadomość :).






Casablanca 1942
reż. Michael Curtiz
scen. Casey Robinson, Julius J. Epstein, Philip G. Epstein, Howard Koch
wyst. Humphrey Bogart, Ingrid Bergman, Paul Henreid, Peter Lorre




fot. listal.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz