Korzystając z faktu, że odpoczywam w domu i mogę oglądać filmy w telewizji :) postanowiłam zobaczyć polską "komedię" - "Kogel-mogel" i jej drugą część "Galimatias". Już dawno żadna seria, żaden film nie wzbudził we mnie takich emocji! Jestem zszokowana, zniesmaczona i jest mi po prostu przykro. Kogel-mogel nie do strawienia!
To nie będzie recenzja, nie będzie tutaj nic obiektywnego. Chcę po prostu skrytykować ten film, bo zawiódł mnie na całej linii i wręcz zasmucił. Czytałam recenzje, ludzie piszą, że to komedia, która nigdy się nie nudzi. Poleciła mi go nawet koleżanka mówiąc, że skoro lubię stare komedie to "Kogel-mogel" muszę zobaczyć. I oto co o nim sądzę.
Na początku jest śmieszny, miły i sympatyczny. Historia młodej dziewczyny - Kasi, która ucieka z zaaranżowanego ślubu, aby zostać studentką. W stolicy znajduje pracę opiekunki do dziecka i tymczasowo mieszka u swojego profesora. Niedługo potem zakochuje się (?) i... no właśnie. Przez cały czas film jest nawet zabawny, ale ostanie sceny przyprawiają o dreszcze. Kasia poznaje wykształconego, światowego chłopaka, który przywozi ją na wieś do nowego domu i nie pytając o zdanie zmusza do małżeństwa słowami w stylu: "Cicho, bo powiem twoim rodzicom co wyprawiałaś w Warszawie!". O zgrozo! Kasia jest musi rzucić studia, zrobić dobrą minę do złej gry i film się kończy. Myślałam, że to żart. Cały film kibicujemy bohaterce, śledzimy jej starania w dążeniu do celu, spełnianiu marzeń, żeby na koniec obserwować jak trafia z deszczu pod rynnę.
Nie zrażam się jednak aż tak bardzo, czekam na drugą część. Czytam komentarze, że nasze marzenia nie zawsze mogą się spełnić, czasem nie wiemy co jest dla nas lepsze. Ok, wierzę. Oglądam "Galimatias" i załamuję ręce. Film już nie śmieszy w ogóle i jest zlepkiem kilku kiepsko pomyślanych scen. Okazuje się, że ukochany mąż Kasi ani myśli o jej powrocie na studia, gdyż widzi ją tylko w roli gospodyni domowej i matki. Cały film dziewczyna stara się przekonać go, że z powiększeniem rodziny mogą poczekać i marzy o powrocie na uczelnię. Znów nic z tego, tradycji staje się za dość i film znów kończy się płaczem głównej bohaterki.
Proszę mi teraz powiedzieć, czy film jest taki zły czy ja jestem przewrażliwiona? Kasia to bohaterka bardziej tragiczna niż Antygona: uważana przez profesora za najlepszą studentkę, zakrzyczana przez męża i rodziców. Czytam opis filmu, który uprzedza że "Kogel-mogel" to "komedia obyczajowa nieco ironicznie traktująca dążenia do awansu społecznego młodzieży wiejskiej". Młodzieży czy kobiety? To przykre. Czytam dalej, ktoś twierdzi, że bohaterce studia były niepotrzebne, po co się upierała, przecież miała zapewniony byt. Nie chodzi mi tu poglądy feministyczne, ale film jest niewybaczalnie głupi! Chodzi tu o scenariusz przede wszystkim! Co film miał na celu? To tak jakby uratować Bonda z pułapki, żeby w kolejnej scenie wpadł pod samochód. Co pan Załuski i pani Łepkowska mieli na myśli? Nie wiem i nie wiem też czy tylko ja zareagowałam tak histerycznie? Ma ktoś podobne odczucia czy przesadzam? No cóż. Położę się spać i mimo, że ferie się kończą, to pocieszę się myślą, że w przyszłym tygodniu nikt (mam nadzieję:) na studia wrócić mi nie zabroni.
fot. stopklatka.pl
Te filmy są w ogóle antykobiece. Zauważ, jak główni bohaterowie męscy - mąż i ojciec Kasi - wypowiadają się o kobietach, do kobiet, w kontekście kobiet. Nie trzeba być feministką (ja nią nie jestem), żeby zauważyć to lekceważenie i pogardę. I jakie te kobiety są zastraszone. A z drugiej strony - pod koniec "Galimatiasu" - kochanka (?) docenta, przechadzająca się po szklarni w skąpym kostiumie. Madonny i ladacznica. Nie zapominajmy o teściowej i jej obsesji na punkcie pudelka - kolejna "śmieszna baba". I wreszcie sam docent: postać komiczna - dlaczego? - a bo "pantoflarz". Bo "baba" nim rządzi. Nie to, co krewkie chłopy, trzymające swoje połowice krótko; jakoś oni dwaj nie są specjalnie przerysowani ani karykaturalni, prawda? Taryfa ulgowa od scenarzysty, czy ciche poparcie dla "współczesnych jaskiniowców"?... W ogóle oba filmy są oparte na tak prymitywnych stereotypach, że głowa mała. I ciarki przechodzą, że ktoś gdzieś w naszym kraju może jeszcze w ten sposób myśleć i postrzegać świat, jak ww. mężczyźni. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKiedy byłam mała i oglądałam ten film z rodziną, zawsze dziwiłam się, czemu wszyscy się śmieją na końcówce, a ja się czuje jakby wylano mi na głowę wiadro zimnej wody. A później mam przez jakiś czas parszywy nastrój. Jeśli jest pani przewrażliwiona, to nie jest pani jedyna. Ten film nie jest ogólnie zły... tylko jego przekaz jest cokolwiek... zatrważający.
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinie. Zakończenie to rzeczywiście wiadro zimnej wody dla bohaterki i widza. Lubię, gdy filmy wzbudzają emocje,ale chyba jednak nie takie. Pozdrawiam. A.
OdpowiedzUsuńTak, było mi żal Kasi. Nie w pierwszej części (tam Pawła kochała, a małżeństwo teoretycznie nie mogło stanąć jej na przeszkodzie w spełnianiu marzeń, a nawet mogło jej to ułatwić - w końcu Paweł był bogaty, a Kasia chciała m.in podróżować). Ale koniec drugiej części był dla mnie przygnębiający. Do tego podano to w otoczce jakby "studia są głupie, tylko dziecko uszczęśliwi kobietę". Na końcu wszyscy się cieszą, a Kasia płacze. To smutne.
OdpowiedzUsuńDlaczego mnie wylogowało? :(
UsuńA mi jej zal takze w pierwszej czesci. Wlasnie obejrzalam ten film pierwszy raz i az mnie zmrozilo. Od momentu pojawienia sie "ksiecia z bajki", ktory najpierw zachwuje sie jak rasowy stalker, a potem bezczelnie ignoruje wszytko co Kasia mowi (nie znaczy oczywiscie tak) No i ta koncowa scena zupelnie obrzydliwa. To juz nawet nie tylko maczyzm, ale czysty sadyzm! I ludzie podobno jeszcze dzisiaj uwazaja, ze to swietna komedia... Smutek
OdpowiedzUsuńjak dobrze, ze ktos mysli tak, jak ja! wpis sprzed ponad roku, ale i tak skomentuje. az mnie zmrozilo przy ostatnich scenach - co za obrzydliwy, szowinistyczny film. nie widzialam drugiej czesci i chyba nawet widziec nie chce, tylko sie zdenerwuje. cholera, i pokolenia to ogladaja i pewnie sie ciesza, ze wtedy nie bylo dżendera i bylo tak dobrze na swiecie, bo maz mial wladze, a studia kobiety byly glupia fanaberia. ech.
OdpowiedzUsuńnie wiedzialam, ze do takiego wariatkowa feministycznego tu trafilam, brrrr straszne sa wasze poglady, film jak film na miare polskiego widza. ale to co piszecie to PRZESADA i PRZERYSOWANIE
OdpowiedzUsuńJestem feministką i uważam ten film za absolutnie genialny, z przyjemnością obejrzałam.
OdpowiedzUsuńA ja strasznie nie lubię, jak dziewczyny wypierają się tego feminizmu jak żaba błota, a poglądy prezentują całkowicie feministyczne.
OdpowiedzUsuńZ opinią na temat obrzydliwego filmiszcza się zgadzam.
Wypierają się feminizmu dlatego, że np. obrona kobiecego punktu widzenia i godnego traktowania kobiet nie musi być i bardzo często nie jest równoznaczna z poparciem dla aktywistów feminizmu, LGBT czy ogólnie lewicy. Są kobiety centrowe czy centroprawicowe, nie mające nic wspólnego z feministkami i nie chcące być zaliczane do tej grupy, nie popierające ideologii gender, a tylko uznające fakt (bo to jest fakt), że kobieta=człowiek o takich samych prawach i umysłowych możliwościach jak mężczyzna. Dlatego strasznie nie lubię, jak wszystkich się wrzuca do jednego worka po wygłoszeniu jednego poglądu na jedną sprawę.
UsuńA film nie jest obrzydliwy. Jest smutny w swoim wydźwięku. Po prostu.
Ja pójdę o krok dalej. Uważam, że ten obrzydliwy film powinien być zakazany. Komedia? Moje uczucia to żal naprzemiennie ze złością. Ukazana próba gwałtu własnej żony. Słowo, które opisuje ten film to "przemoc"
OdpowiedzUsuńJestem innym anonimowym. Dla mnie to dobry film. Tylko że dobry, w tym kontekście, oznacza prawdziwy. W życiu nie spotykamy się z samymi cudownymi sytuacjami, ale też tragicznymi. Podczas oglądania można się pośmiać, ukazano np. prymitywne stereotypy, bardzo oczywiste, ale chyba po raz pierwszy w polskiej telewizji.
OdpowiedzUsuńFilm ten to nie tylko słodycz, bo przypomina nam, że życie w 100% nie jest takie.
Dziś obejrzałem ten film po raz pierwszy i jestem w szoku, jak kogoś może on śmieszyć. Ten film to dramat obyczajowy, nie mam ku temu żadnych wątpliwości. Przez połowę filmu byłem zażenowan postawą tych "mężczyzn" i aż zakrywałem usta dłonią. Jak dla mnie szok i cieszę się, że swoją żonę traktuję jak człowieka,a nie rzecz. Niesamowite, że było przyzwolenie na takie traktowanie kobiet i nikt nie zwracał uwagi na ich zastraszenie, poniżenie, bicie? Chory świat, obyśmy już nigdy nie musieli takiego oglądać.
OdpowiedzUsuń